Co to jest ten #bikespotting? - kliknij

Wyszukiwarka rowerowa

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi rmikke z miasteczka warszawa. Mam przejechane 18937.59 kilometrów w tym 301.61 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmikke.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:1636.92 km (w terenie 168.32 km; 10.28%)
Czas w ruchu:107:53
Średnia prędkość:15.17 km/h
Maksymalna prędkość:72.69 km/h
Suma podjazdów:183 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:62.96 km i 4h 08m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
74.51 km 1.00 km teren
04:18 h 17.33 km/h
Max prędkość:51.89 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

#rmikkejedzie#rower'em - dzień pierwszy

Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 0

Od nas ze wsi do Pomorza k. Opola Lubelskiego. Będzie więcej tekstu, będzie ślad, ale dopiero jak do domu wrócę.

Dane wyjazdu:
51.51 km 0.00 km teren
02:42 h 19.08 km/h
Max prędkość:39.41 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Z Mińska, szosą i piachem.

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 1

Miało być nas trzech, ale Olek wymiękł już rano, bo mu za gorąco było. Cyklista-termofob, cy jak?

No to pojechaliśmy we dwóch z Michałem. Plan był taki, że po pracy jedziemy do Mińska (Mazowieckiego) koleją i wracamy rowerami, przez lasy i wiejskie drogi, żeby spokojnie wieczorkiem być w domu. A wyszło, jak wyszło.

Na początek, zakładając buty, naderwałem sznurówkę. Przy zatrzaskowych pedałach sprawa to poważna. Na dworzec dało radę dojechać, potem w pociągu przy komentarzach Michała "nieźle się zaczyna, może ja na Wschodnim wysiądę od razu" obciąłem naderwany kawałek i zrobiłem krótszą sznurówkę.

Zanim dojechaliśmy do Glinianki, na wysokości Rzakty, Michał złapał gumę. Niby drobiazg, ale zupełnie nie był na to przygotowany, a mojej dętki użyć nie mógł (węższy zaworek). GPS odpytany na okoliczność najbliższego wiejskiego sklepu, odpowiedział 1700m. Tylko nie powiedział 1700m CZEGO. Przez połowę czasu pchałem rower przez piach.

W sklepie odpowiednich dętek nie było. Nieodpowiednich zresztą też nie było. Za to była łatka. Ostatnia. Nabyłem i z powrotem do Michała. Starannie i zgodnie z instrukcją (chyba - część instrukcji trochę się starła z opakowania) łatkę nalepił, kółko napompował (zawór mojej pompki okazał się rzeczywiście uniwersalny, wcześniej jakoś nie miałem okazji przetestować go na Preście) i jedziemy. Prawie dojechaliśmy do... Glinianki, jak koło mu znowu zdechło.
Podobno sprawdzał obręcz, więc pewnie to łatka odmówiła współpracy.

A było nie krakać w pociągu...

W sklepach w Gliniance dętki nie udało się nabyć. Ani łatki. Michał został w Gliniance czekać na autobus (za godzinę), a ja dalej jechałem sam. Trasę trochę skróciłem, żeby się z czasem wyrobić, ale to głupi pomysł był, bo skrót okazał się piaszczysty. Mazowieckiego Piachu Krajobrazowego mi się zachciało...

A na koniec, w chwili gdy pisałem "Michał został", złapał mnie paskudny kurcz w udzie i za kolanem. Od powrotu do domu za mną chodził i nosie miał, ile soku pomidorowego wypiłem...

Mapka będzie, ale nie dziś, nie chce mi się obrabiać śladu.

Dane wyjazdu:
21.80 km 5.00 km teren
01:06 h 19.82 km/h
Max prędkość:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Przez pola, lasy i łąki. #bikespotting 23 (21), #bucspotting 2.

Poniedziałek, 7 maja 2012 · dodano: 07.05.2012 | Komentarze 4

Nie wziąłem licznika, ani GPS, więc GPS w komórce przeszedł test bojowy. Nie da się ukryć, że łapie pozycję wyraźnie gorzej od Garmina, nawet po przeczyszczeniu śladu z ewidentnych skoków w bok widać po prędkościach, że latał też do przodu i do tyłu (41km/h między dwoma kawałkami poniżej 20 km/h? Oczywisty szwindel :D).

Co więcej, okazało się, że mapka w porządnej skali kończy się paręnaście kilometrów od trasy, więc byłem poza zasięgiem i musiałem posługiwać się skalą, przy której było widać na ekraniku telefonu Warszawę, a cel do nawigacji zaznaczyłem sobie na niej "na oko". Jak na te warunki, w zasadzie nie błądziłem - pomogły drogowskazy na Seroki i kierowca przy przejeździe przez tory przy końcu (bo nie wiedziałem, w którą stronę do stacji).

Na koniec trochę farta - pociąg jeździ circa about co godzinę, ale trafiłem na peron niecałą minutę przed przyjazdem :D

Do błędów GPS-a dokłada się GPSies, który twierdzi, że trasa była prawie dwukrotnie dłuższa (można sprawdzić, klikając w mapkę poniżej). Kiedyś mieli taką opcję przy imporcie, żeby wywalić większość punktów - i wtedy długość trasy zgadzała się z rzeczywistością. Komu to, cholera, przeszkadzało?

A, i widziałem prawdziwego dzikiego bażanta.



Kawałka drogi w Żyrardowie brakowało na mapie UMP - mam gotową wrzutkę, ale flyspray chwilowo odmawia współpracy...

Dane wyjazdu:
33.94 km 0.00 km teren
02:03 h 16.56 km/h
Max prędkość:29.07 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Do roboty przez Guzów. #bikespotting 35 (17)

Czwartek, 22 marca 2012 · dodano: 22.03.2012 | Komentarze 0


Jakby kto umiał wkleić mapę z umieszczonymi na niej zdjęciami (są geotagowane), niech się podzieli wiedzą tajemną...

Od razu wyjaśniam rozbieżność między licznikiem a mapą: GPS był włączony tylko w okolicach Żyrardowa, a licznik pomierzył także dojazd i powrót.

Trasa miał być trochę dłuższa (tak z osiem kilometrów), ale po pierwsze byłem obtłuczony; po drugie w lesie naciąłem się na obwodnicę Żyradowa w budowie, kawałek przejechałem się nasypem na brzegu, zjeżdżając zaryłem w piach wywaliłem się i dopiero wtedy odkryłem, że jak mnie brama z roweru zdjęła, to wygiąłem sztycę, a śrubki od bagażnika się poluzowały, wypadły i musiałem go jakoś teraz przymocować, bo odpadał; po trzecie wreszcie - czasu było mało, musiałem wrócić na dwunastą do roboty w Warszawie. Pięćdziesiątką jechało się nadspodziewanie spokojnie, na większości trasy było pobocze, co na tej drodze jest rzadkością.

Do Guzowa dotarłem od strony pól, więc pierwszym widokiem była przypałacowa kaplica:

Od razu widać, że to jedyna część pałacu, która jest używana i zadbana.

Z drugiej strony, w samym pałacu są prowadzone jakieś prace, robotnicy się kręcą. Tym niemniej, pałac nadal jest obdrapany i zrujnowany:


Zaintrygował mnie balkon wystający z tarasu, więc spróbowałem pstryknąć jeszcze z boku, choć siatka ogrodzeniowa trochę przeszkadzała:


Na koniec, wyjeżdżając już na krajową pięćdziesiątkę, natknąłem się na stróżówkę przy bramie. Pstryknąłem tak, żeby nie było na zdjęciu obowiązkowego napisu "LEGIA", ale jakby kto chciał, Panoramio i Google Maps mają zdjęcie i z drugiej strony.


AVG z licznika: 16.61

Dane wyjazdu:
82.64 km 8.40 km teren
04:02 h 20.49 km/h
Max prędkość:51.38 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Domciu przez Górę Kalwarię. #ICM dawno tak nie dał ciała...

Czwartek, 25 sierpnia 2011 · dodano: 26.08.2011 | Komentarze 2

Tak pięknie miało, ani kropli deszczu przez cały dzień, wiec zaplanowaliśmy powrót przez Czersk (Michał nigdy nie był) i Otwock Wielki (ja nigdy nie byłem), wyjazd przed 16:00.

15:30 - czarna chmura i pada. Sprawdzamy radary na pogodynka.pl - powinno się dać jechać za 40 minut i potem najwyżej jakies pokapki. ICM twardo pokazuje brak opadów...

Deszcz rzeczywiście zelżał do pomijalnego, ruszamy. Jest mokro, jest trochę ślisko. Na Sobieskiego przy Dolnej ścieżka rowerowa przez przystanek, na przystanku pełno, scieżka pusta... prawie. Wylazła jedna baba, na żadne sygnały nie reaguje, idzie jakimś zygzakiem, próbuje ominąć - wypieprzyłem się na asfalt. Lewe kolano boli, jeden mięsień w prawym udzie rozbity na kotlet :/, strat w sprzecienie stwierdzono (no, błotnik z przodu odpadł, ale on zdejmowalny jest, dał się założyć z powrotem).

Kawałek dalej - znowu deszcz, musieliśmy przeczekać pod kładką. Jak zelzało, jedziemy dalej.

Kolejny deszcz w Konstancinie, przeczekalismy pod jakimś daszkiem koło chińskiego baru. Wcześniej kawałek gruntówki w Powsinie na tyle już rozmoczony, że rozważay zmiany w planach, żeby uniknąć gruntówek. Po kolejnym kawałku w Oborach - z planów wylatuje Czersk.

Po przejechaniu nerwowego kawałka DK50 na drugą stronę Wisły, skręcamy w stronę Otwocka Wielkiego. Ale do pałacyku - znów gruntówka i to o bardzo zniechęcającym wyglądzie. Wzdychamy i objeżdżamy asfaltem.

Za to z przejazdu przez MPK nie rezygnujemy, bo drogę znam - jest asfalt, płyty betonowe, kawałek po szyszkach i dalej do Otwocka drogą wprawdzie leśną, ale dość twardą.

Acha, akurat. Asfalt jest, płyty są, szyszki (i komarów zatrzęsienie) są, ale juz ta fajna lesna droga została rozryta, posypana piachem i rozjeżdżona przez traktory, tudzież sprzęt budowlany. Tylko komary sa w spodziewanej liczbie. A jeszcze w czerwcu tędy spokojnie z sakwami przeleciałem...

Na szczęście nie cała droga jest rozryta, po pokonaniu kawałka pieszo i przez las - daje się jechać.

W Otwocku pod sklepem jesteśmy tuźprzed 19:00. Ja idę do sklepu po jakąś czekoladę i nową wodę, Michał musi już lecieć do domu, więc się rozstajemy.

Wychodzę ze sklepu - leje. Moze i dobrze, bo cos mnie tknęło, że wchodząc nie wyłączałem tylnej lampki, a ona nie miga. To jeszcze raz do sklepu po bateryjki... Wychodzę - pomału przestaje padać, no to wracam do domu.

W sumie - przez wiekszą część drogi coś kapało i kilka solidnych pryszniców też się trafiło. Dziękujemy Ci, ICM...

A ten upadek na asfalcie się jednak odzywa, mam mocno ograniczony ruch w kolanie i umówiona wizyte u ortopedy. Ech...

Dane wyjazdu:
42.82 km 0.00 km teren
01:57 h 21.96 km/h
Max prędkość:38.73 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Nóżki, ale bez galarety.

Czwartek, 16 czerwca 2011 · dodano: 16.06.2011 | Komentarze 0

Się nabyło nóżki do rowerów w Grodzisku z odbiorem osobistym, to się wybrało po nie.

W jedną stronę pociągiem, żeby nie wstawać o jakiejś barbarzyńskiej godzinie. Z powrotem już rowerem, bo przecież specjalnie po to zamawiałem z odbiorem osobistym ;)

Muszę powiedzieć, że działanie mojego GPS-a nieodmiennie mnie zadziwia. Przy tych samych opcjach routingui najpierw chciał mnie wypchnąć z Grodziska prosto na drogę 719 (z grubsza - ciąg do Alej Jerozolimskich), a jak zażyczyłem sobie punktów pośrednich, żeby jednak jechać mniej wiecej wzdłuż torów, to usilnie namawiał mnie na spore objazdy po piachu, żebym główną drogą nie jechał. Mógłby się zdecydować - główniejszej drogi niż 719 tam nie ma...

W jednym miejscu kazał mi skręcać w jakąś ledwo widoczną ścieżynkę i przeprowadzać rower po jakiejś kładeczce, a potem wrócić na drogę, która jechałem. Nie wiem po co, drogą było mniej więcej tyle samo, dobrym asfaltem z szerokim mostem. Nie posłuchałem go ;)

Z drugiej strony, dwa razy naprowadził mnie bardzo fajnie - w Brwinowie puścił mnie przez park, który bez GPS-a bym objechał, a w Ursusie fajnie mnie wyprowadził za zdemontowany wiadukt przy torach.

Dla równowagi na koniec, zamiast prosto Kasprzaka i Prostą, kazał mi jechać a to Wolska, a to Karolkową. Ale to bym składał na metro (mapa UMP sprzed paru dni, pewnie pozaznaczane, że Prosta nieprzejezdna. No ale przeciez nie dla roweru...).

Dane wyjazdu:
114.00 km 0.00 km teren
06:37 h 17.23 km/h
Max prędkość:38.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Setka zimą? Czemu nie... #bikespotting 11

Niedziela, 28 listopada 2010 · dodano: 29.11.2010 | Komentarze 4

Jako że ICM zapowiadał najwyżej niewielkie opady śniegu na niedzielę, wziąłem rower na firmowy wyjazd integracyjny do Ossy koło Rawy mazowieckiej i wróciłem nim stamtąd do domu. For fun i żeby sprawdzić, jak ta cała zimówka, sakwy i ciuchy sprawdzą się na dłuższej trasie.

Zasadniczo wszystko się sprawdziło, oprócz mnie samego ;) ale powiedzmy, że to wskutek imprezy.

Na początek sprawdziły się Snow Study - wyjazd z hotelu był mocno oblodzony, ale opony przejechały po tym wszystkim bez mrugnięcia.

Cała reszta roweru też zniosła jazdę ze stoickim spokojem, w czym duża zasługa Arka Budzińskiego, który całość dopieścił. Robię mu tu darmową reklamę, ale naprawdę należy mu się.

Do tego sakwy Crosso - nawet się za bardzo nie upieprzyły (no OK, od strony koła trochę).

Natomiast ja najwyraźniej po imprezie nieco osłabiony byłem. Gdzieś między Grójcem a Prażmowem GPS mówił, że jadę wzdłuż rzeczki, z nurtem, czyli zasadniczo w dół. A droga, krucafuks, cały czas była lekko pod górę. Miałem juz tak dosyć, że gdybym sobie nie przypomniał, że mam w Piasecznie znajomych, a ci znajomi na smsa z pytaniem, czy nie mają ochoty zaprosić na herbatkę zmarznietego rowerzysty z ubłoconym rowerem nie odpowiedziliby z radosnym entuzjazmem, to bym w tym Piasecznie w pociąg wsiadł.

O, GPS znowu się sprawdził umiarkowanie. Nie wiem czemu się zaparł, żeby rower (a ustawiłem go na naprowadzanie roweru) pchać trasa katowicką, choć to wcale nie było krócej, niż prosto w stronę Grójca (Ossa leży pomiędzy katowicką a krakowską). Mapa UMP ma swoje kaprysy... Natomiast chyba dobrze, że na koniec skierował mnie Przyczółkową do Trasy Siekierkowskiej. Wiem, bo odbiłem Augustówką na Wał Zawadowski i to nie był najlepszy pomysł.

Na Wale śnieg zbity, rozryty i zamarznięty. Może jakbym jechał fullem na trzycalowych oponach (widziałem trzycalowy ślad, serio) to by był niezły fun, ale nocą, na sztywniaku z sakwami przyjemność była umiarkowana. Nie żeby tragicznie, ale podjechać na Wał nie dałem rady (koło się ślizgało), raz wyglebiłem (i omal nie zjechałem z Wału na plecach), a dwa razy musiałem zsiąść i popchać rower kawałek.

Acha, w kamaszach też marzną stopy od spodu, tylko wolniej, niż w zatrzaskach.

Na koniec całość z lekka odchorowałem, właśnie kończy mi się pierwszy dzień zwolnienia.

Bikespotting: 11, w tym jeden dalekobieżny miedzy Grójcem a Piasecznem, dwóch spacerowiczów wracających z Powsina, reszta - lokalny ruch po bułki ;)



Dane wyjazdu:
29.04 km 0.00 km teren
01:18 h 22.34 km/h
Max prędkość:72.69 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Testowanie gumy

Piątek, 20 sierpnia 2010 · dodano: 22.08.2010 | Komentarze 2

A bo mi się pod koniec wypadu na Łańcut coś dostało do opony i dwie dętki zabiło,
a jak próbowałem to wymacać, czy w ogóle znaleźć - nic nie ma. No to trzeba było zrobić test - zdechnie mi po paru kilometrach, czy nie...

A przy okazji wreszcie zjechałem sobie z tej górki koło chałupy - długi prosty zjazd gładkim asfaltem, a dalej długa prosta bez skrzyżowań - idealny kawałek, żeby się rozpędzić.

Dane wyjazdu:
71.86 km 0.00 km teren
03:08 h 22.93 km/h
Max prędkość:41.21 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

WTEM! Z Nocnym Rowerem nad Zegrze

Piątek, 16 kwietnia 2010 · dodano: 16.04.2010 | Komentarze 2

Znienacka podłączyłem się pod wypad Nocnego Roweru nad Zegrze :D

Nieprzygotowany cokolwiek byłem i pojechałem z plecakiem, z którym raczej nie ruszam się dalej niż do roboty i z powrotem (ciuchy na zmianę, te rzeczy).

Wnioski:
* 10km z tym plecaczkiem to spoko. 60km już cokolwiek bolesnym jest.
Masaż pleców niezbędny, na szczęście ma mi kto zrobić :D
* Zrobienie zdjęcia Zalewowi w nocy za pomocą komórki ambitnym zadaniem jest.
Czytaj, nie wyszło mi.

Dane wyjazdu:
67.00 km 2.00 km teren
04:17 h 15.64 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Transport zimówki

Środa, 7 października 2009 · dodano: 18.10.2009 | Komentarze 0

Się kupiło rower w Żyrardowie, to jak wrócić do domu? Rowerem, oczywiście.