Co to jest ten #bikespotting? - kliknij

Wyszukiwarka rowerowa

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi rmikke z miasteczka warszawa. Mam przejechane 18937.18 kilometrów w tym 301.61 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.29 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmikke.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

15-50km

Dystans całkowity:1266.62 km (w terenie 85.05 km; 6.71%)
Czas w ruchu:63:15
Średnia prędkość:19.69 km/h
Maksymalna prędkość:60.71 km/h
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:25.33 km i 1h 17m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
20.32 km 0.00 km teren
00:53 h 23.00 km/h
Max prędkość:46.38 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Praca-dom-wywiadówka-dom-apteka-dom. #bikespotting 26 (19), o ile się nie pogubiłem.

Czwartek, 12 września 2013 · dodano: 12.09.2013 | Komentarze 0

A pogubić się mogłem, bo jadąc na wywiadówkę kapnąłem się, że przy powrocie z pracy naliczyłem paru rowerzystów po nieprawidłowej stronie. Po dłuższych deliberacjach (przerywanych wywiadówką) uznałem, że było ich dokładnie dwóch. I o tyle skorygowałem wynik. Po kilku próbach przypomnienia sobie, jaki on właściwie był (przerywanych naliczaniem kolejnych rowerzystów). Zaprawdę, lepiej bym zrobił, spisując pojedyncze kawałki - ale nie miałem czasu.

A, i wracając z apteki wyciągnąłem z kieszeni tabakę i dokonałem kilkku prób otwarcia bramy za jej pomocą. Potem sięgnąłem po pilota...

Dane wyjazdu:
19.27 km 0.00 km teren
00:48 h 24.09 km/h
Max prędkość:53.01 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Domciu i do apteki #naszybko.

Piątek, 6 września 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 0

Miałem coś po drodze w aptece kupić, ale zapomniałem.

Skleroza jako pretekst do pojeżdżenia rowerem...

Vmax na Spacerowej w dół.

Dane wyjazdu:
18.18 km 1.51 km teren
01:12 h 15.15 km/h
Max prędkość:37.06 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Domciu, trochę dookoła

Środa, 4 września 2013 · dodano: 05.09.2013 | Komentarze 0

Hmm, dziwne, połowa drogi z wiatrem, ćwierć z wiatrem z boku (w tym cały odcinek po wertepach), a średnia wyszła dość ponura... No OK, jeszcze kawałek w korku, może to mi zaniżyło.

Zrobiłem segment w Stravie, można się ze mną pościgać sprintem w dół:
http://www.strava.com/activities/80007788#1627257945
O, widzę nawet, że już mnie ktoś wyprzedził :D

Dane wyjazdu:
15.60 km 0.00 km teren
00:45 h 20.80 km/h
Max prędkość:36.34 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

W te i we w te po mieście.

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

Niby w pracy nie byłem, a norma dzienna wyrobiona :D

Dane wyjazdu:
43.49 km 9.10 km teren
02:04 h 21.04 km/h
Max prędkość:36.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Wzdłuż S2, ale i tak pokonywałem barierki... #avc 68

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 05.08.2013 | Komentarze 0

Skoro w czwartek stwierdziłem, ze da się przejechać nowobudowanym odcinkiem S2, to się przejechałem.

Początek, jak w czwartek - Grójecka, Aleja Krakowska. Tylko nie pchałem się w śmieszki, a pojechałem prosto jezdnią. W efekcie pogubiłem się w liczeniu już po trzydziestym rowerzyście i dałem sobie z tym spokój. Okazało się, że nie jest łatwo kontrolować, co się dzieje na popularnej DDR, samemu jadąc jezdnią obok. Dalej ulicą Na Skraju w jazd na S2. Oczywiście na prawą (południową) jezdnię, bo to jezdnia w moim kierunku. I w czwartek kogoś na jej końcu widziałem, więc założyłem, że spokojnie przejadę. Nie całkiem się to udało - kawałek przed przejazdem pod torami było może sto metrów rozkopanego na całej szerokości jezdni, maszyny budowlane, z jednej strony błoto. Musiałem przenieść rower na lewą jezdnię, żeby jechać dalej. No i ogólnie nie popędziłem sobie, bo wmordęwind. A ICM zapowiadał taki fajny wiatr z boku i z tyłu...

No nic, dotarłem do Puławskiej i tym razem nie wybierałem się w stronę Piaseczna, tylko czym prędzej skręciłem w stronę lasu. Jakąś ścieżką wzdłuż płotu jechałem i widzę, że GPS pokazuje zakręt w prawo w głąb lasu. Była jakaś ścieżka, to skręciłem. ZA WCZEŚNIE, trzeba było sobie przybliżyć mapę... Ścieżka z początku była fajna, potem pojawiły się kłody w poprzek, zwalone drzewka wiszące w poprzek nad ścieżką na wysokości klatki piersiowej, parów w poprzek... Parę kłód dało się objechać, inne pokonałem górą, ale w końcu musiałem zejść z roweru i pociągnąć kawałek z buta. W paru miejscach nawet przejście pieszo z rowerem sprawiało problemy, ale jakoś dałem radę.

W końcu wyjechałem na drogę leśną, ruszyłem z kopyta, spojrzałem na GPS, stwierdziłem, że to nie ta droga leśna, na którą chciałem wyjechać, tylko prostopadła, zawróciłem znalazłem właściwą. Właściwa też nie była właściwa, prowadziła w dobrym kierunku, ale za blisko brzegu lasu, więc znów odbiłem w prawo i dojechałem do właściwej właściwej drogi ;)

Właściwą właściwą drogą dojechałem do końca lasu i postanowiłem zjechać tym fajnym parowem, z którego zrezygnowałem we czwartek. Parów... też nie był właściwy. Ani fajny, szczególnie dla mnie. Bo ja po wypadku jestem połamany po prawej stronie i bardzo się staram na nią nie upadać. A tu wąska ścieżka z korzeniami, po prawej stok, po lewej jeszcze kawałek w dół. Czyli polecę w prawo - to na połamane, polecę w lewo - to na ryk w dół przez krzaki. Tak źle, i tak niedobrze. Trochę spietrałem na większych korzeniach i kawałek zszedłem w dół. Dalej było lepiej, więc zaryzykowałem i zjechałem.

Tu trzeba było cofnąć się kawałek na południe, ale nie z nami te numery, pojechałem na północ. Asfalt się skończył i po piachu, zygzakiem przebijałem się do Przyczółkowej. A dalej to już znana trasa, Vogla-Syta-Jara-wał i do mostu.


Dane wyjazdu:
47.97 km 9.60 km teren
02:16 h 21.16 km/h
Max prędkość:36.34 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Wzdłuż i w poprzek budowy S2. #avc 65

Czwartek, 1 sierpnia 2013 · dodano: 01.08.2013 | Komentarze 5

Ktoś na preclu zapytał, czy wzdłuż nowego odcinka S2 (Konotopa - Al. Krakowska) są drogi dla rowerów. Stwierdziłem - o, jest pomysł, gdzie się przejechać. I przejechałem się.

Od razu mówię, DDR nie ma. Przynajmniej od strony Alei Krakowskiej. Chodnika też nie. Ani jakiejś drogi serwisowej (co akurat w mieście nie dziwi).

Powyższe stwierdziwszy zrobiłem w lewo zwrot, żeby przejechać przez Paluch, obcykanym kiedyś przejazdem przez działki, objechać lotnisko od tyłu i przez Ursynów i Wilanów wrócić do domu. Mniej więcej się udało :D

Z tym, że okazało się, że obcykanego przejazdu przez działki nie ma, teraz w tym miejscu jest prawie wybudowany kolejny odcinek S2. A że nie wiedziałem, ile już wybudowali i jaka w ogóle jest sytuacja na budowie, to olałem i pojechałem dalej na Paluch w nadziei, że gdzieś tam jest kolejny przejazd. Później dopiero stwierdziłem, że gdybym skręcił na tę S2, to najprawdopodobniej pięknym, pustym asfaltem dojechałbym do tego samego miejsca, do którego z trudem dotarłem (i.e. końca budowy ze zjazdem w ulicę; ale nie uprzedzajmy faktów ;) ). Pod koniec (czyli na pętli na Paluchu) ulicy dogoniłem gościa na składaku, pomyślałem, że wygląda na lokalsa, więc spytałem, czy przebiję się jakoś tędy na Ursynów. Odpowiedział, że właśnie chciał mnie o to samo spytać... Stwierdziłem "No to próbujemy!" i pojechałem w działki. Rzeczywiście, przejazd przez działki był. Kto chce, może sobie obejrzeć na mapce poniżej. Dotarłem znowu do obcykanej niegdyś trasy.

Ale dalej nie było lekko, bo tym razem budowa S2 stanęła mi w poprzek. Przejechałem kawałek wzdłuż i znalazłem miejsce, gdzie udało mi się przedostać na drugą stronę (z przenoszeniem roweru przez barierki). Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że właściwie to się trochę zgubiłem, kierunki zaczęły mi się merdać. A niby GPS cały czas pokazywał, gdzie jest północ... ale kto by tam patrzył na takie drobiazgi :D

W efekcie trafiłem znowu na budowę, pokonałem kolejną barierkę, wpakowałem się na asfalt i stwierdziłem, że jadę asfaltem dalej - i byłem przekonany, że jadę na północ wzdłuż lotniska, podczas gdy jechałem dokładnie na wschód. A skoro jechałem "na północ", to po dojechaniu do dużej ulicy skręciłem w prawo "na wschód". I dopiero parę minut później dotarło do mnie najpierw, że to nie jest "jakaś duża ulica", tylko Puławska, a zaraz potem, że ile sił w nogach lecę tą Puławską w stronę Piaseczna. Nawet jakiegoś gościa na szosówce wyprzedziłem, tak mi do tego Piaseczna spieszno było. Skonsultowałem się z Garminem i odbiłem w lewo, do Lasu Kabackiego.

Właściwie, to nie wiem, czemu ja przez ten las tak rzadko jeżdżę. Najfajniejszy kawałek dzisiejszej trasy to był. Poza singletrackiem na samym początku, bo lokalnie dominująca forma życia rzucała się na mnie na tym kawałku z obu stron. Pokrzywy, znaczy. Ale był to krótki kawałek, potem wyjechałem na fajną drogę, którą przejechałem cały las z zachodu na wschód z prędkością, której bym się i na asfalcie nie wstydził. Ciekawostka: spacerowiczów widziałem dwóch czy trzech, biegaczy parunastu, za to rowerzystów zatrzęsienie. Jeden nawet omal nie wpadł na mnie na którejś krzyżówce. Przy wyjeździe z lasu trafiłem na znane mi już miejsce - początek lekko downhillowego zjazdu wąwozem do Przyczółkowej. Zjazd mnie kusił przez chwilę, bo fajny, ale przypomniałem sobie, że mam jeszcze upolować jakieś mięso na obiad (konkretnie, to najlepsze w Warszawie kurczę pieczone z pizzerii Renesans), więc nie zdecydowałem się na kolejne nadłożenie drogi.

I to w zasadzie koniec przygód, bo dalsza trasa jest mi dość dobrze znana. Poza tym, że pomyliłem się przy zjeździe z mostu i zamiast polecieć Wałem do Brukselskiej, wylądowałem na Bora-Komorowskiego...

A tym budowanym odcinkiem S2 muszę się jakoś niedługo przelecieć. Zanim go otworzą.

Acha, miałem kamerę, ale pamięć się skończyła zaraz po przebiciu się po raz pierwszy przez budowę, a na dodatek strasznie mi skakała. Jeśli da się z tego coś zmontować, to dorzucę, ale na pewno nie dziś. Kto ma konto na bikestats i wrzuci komentarz, tego bikestats powinno powiadomić o ewentualnej edycji (ale uciąć nic sobie za to nie dam), a kto w komentarzu wyrazi chęć, tego moge powiadomić ręcznie, jeśli z filmu coś sensownego wyjdzie. Szkoda, że Las Kabacki już się nie załapał...

.


Dane wyjazdu:
28.59 km 0.00 km teren
01:34 h 18.25 km/h
Max prędkość:51.38 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Prawie klaustrofobii dostałem. #avc 61

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · dodano: 22.07.2013 | Komentarze 0

Już dążyłem zapomnieć, jak się jeździ chodnikami. Ale żona poprosiła, żeby ją podprowadzić do chwilowego miejsca pracy (koło Sejmu), a czego się nie robi dla żony...

Te wąskie chodniczki, to kicanie przed nacierającymi z boku krzakami, drzewakmi, czy innym zielskiem. Te dziury. Te schodki znienacka. To mijanie się z pieszymi na chodniku zastawionym samochodami. Zanim dotarliśmy do Poniatoszczaka, zacząłem dostawać klaustrofobii, a na moście niewiele lepiej - wąsko i latarnie. Jak ludzie mogą to na co dzień wytrzymywać?

W ramach odreagowania, natychmiast po odstawieniu żony na miejsce zjechałem Myśliwiecką w dół (tamże dzisiejsza Vmax), po czym wróciłem Siekierkowskim na azjatycki brzeg Wisły, nabyłem w Castoramie armaturę, której nie udało mi się kupić wczoraj, po czym do teścia, żeby ją założyć, zjeść śniadanie i w końcu do roboty.

Na Czerniakowskiej jakieś dwa buce w czarnych BMW na poznańskich numerach się wcisnęły przede mnie, zeby mieć bliżej do swiateł, bo na pasie obok była dłuższa kolejka, a na prawym tylko dwie furgonetki. Po czym stanęli za tymi furgonetkami. No to ominąłem buców, jedną furgonetkę, druga już ruszyła, bo zapaliło się zielone. Przejechałem na prawą stronę pomiędzy furgonetkami, przepusciłem jedną furgonetkę, a potem przestało mi tak zależeć na przepustowości i odbiłem na metr z hakiem od krawężnika. Pierwszy buc dał radę dość szybko mnie wyprzedzić, ale drugi wlókł się za mną prawie do następnych swiateł. Obaj nie omieszkali na mnie zatrąbić, kiedy mnie wyprzedzali. Aż szkoda mi było skręcać w Bartycką, miałem ochote powtórzyc numer...

Bikespotting sobie darowałem, wystarczyło mi pilnowanie żony...

Dane wyjazdu:
34.32 km 1.58 km teren
01:46 h 19.43 km/h
Max prędkość:46.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

W tę i nazad z Młodym. #bikespotting mnóstwo (41) #avc 63

Czwartek, 11 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 2

Najpierw z Centrum na drugą stronę Wisły po Młodego, potem z Młodym na Mokotów (tak ca pod klinikę MSW) i z powrotem do domu, trochę inną drogą.

Młody zupełnie skapcaniał przez tę szkołę prawie pod domem i siedzenie cały dzień przed kompem. Dwa lata temu potrafił bezczelnie czekać na mnie na końcu podjazdu, teraz ma szybszy rower (korbę zmieniliśmy na większą), a nawet pod ZUS nie dojechaliśmy, kiedy zdechł, siadł na ławce... No, ale pojechał w końcu dalej i zdążyliśmy, gdzie mieliśmy zdążyć. Tylko z blatu musiałem zrzucić i ciągnęliśmy z taką raczej turystyczną prędkością, rzędu 18km/h.

Bikespotting: zgubiłem się około setki (no, tak raczej pod 120), bo gadałem z Młodym, jak wyjeżdżaliśmy na Bardzo Popularną DDR (Sobieskiego) i tyle rowerów mi zamigało przed oczami, że nie nadążyłem. Ale było co najmniej 150 "prawidłowych" i 41 buców chodnikowych. Czyli w sumie ze dwie setki.

Vmax ani chybi na wiadukcie Poniatoszczaka.

Dane wyjazdu:
23.24 km 0.00 km teren
01:01 h 22.86 km/h
Max prędkość:43.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Bad trip. #bikespotting 187 (144), #avc 66

Środa, 10 lipca 2013 · dodano: 10.07.2013 | Komentarze 0

Po pierwsze, wykonałem po raz kolejny eksperyment, mający na celu sprawdzenie, czy rzeczywiście bezpośredni dostęp telefonu do internetu pomaga GPS-owi złapać fiksa (że niby tylko przy bezpośrednim dostępie zadziała AGPS). No i dupa, GPS włączony na Placu Grzybowskim zaczął rejestrować trasę dopiero na skrzyżowaniu Idzikowskiego i Sobieskiego (czyli zdołałem przejechać Emilii Plater, Polną, Puławską, zjechać przez Park Arkadia i kawał Idzikowskiego, zanim się telefon zorientował). Kiepsko, jak na coś, co miałoby mi ratować tyłek, gdybym się gdzieś zgubił...

Potem jeszcze śmignąłem do sklepu i na dużym skrzyżowaniu miałem nadzieję skręcić w lewo na żółtym. To znaczy, doganiałem samochód, który też skręcał w lewo i tak wycyrklowałem z prędkością, że powinienem przejechać tuż za nim, kiedy zapaliło się żółte. On mimo to ruszył, więc i ja nie hamowałem. A ten minął światła, wjechał na skrzyżowanie i... stanął mi przed nosem. Zareagowałem odruchowo - staje, pewnie ma powód, więc po hamulcach, objechałem go, zanim stanąłem i patrzę, co się dzieje... Nic absolutnie się nie działo, za to ja wylądowałem na środku skrzyżowania na czerwonym i robiłem za buca, tamującego ruch. Nie lubię.

A ze sklepu wracałem o takiej porze, że już wypadało zapalić światła. No to zapalam. Tylne miga, przednie nic. Ki czort? A, pojemnik na baterie się obsunął i rozłączył kabel. Połączyłem - dalej nic. Po paru próbach dociśnięcia tu i ówdzie - nadal nie świeci. Cóż, tylne mam, czarno nie jest, jadę i tak. W garażu rozłączyłem styk, połączyłem ponownie - lampka działa. W sumie, chyba wolę tak, niż żeby się okazało, że kabel się złamał, ale nie lubię, jak mi coś nie działa i nie wiem czemu.

Dane wyjazdu:
17.80 km 1.58 km teren
00:51 h 20.94 km/h
Max prędkość:33.13 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:GFA'09

Kilka odkryć i akcencik humorystyczny. #bikespotting 187 (152) #avc 64

Czwartek, 4 lipca 2013 · dodano: 04.07.2013 | Komentarze 0

Upał, to i dziwne myśli przychodzą do łba.

Pierwszego odkrycia dokonałem na Niepodległości. Macham ręką w lewo i przejeżdżam na lewą stronę. Na ostatnim pasie jakiś małochodzik (panda? yaris?) zahamował z piskiem, żeby mnie wpuścić na pas, to przejechałem. Wyprzedzając mnie, kierowca zawołał przez okienko, że to nie wystarczy rękę wystawić... Znaczy, hamował bo myślał, że mu się wpakuję ślepo przed maskę. Znaczy, nie miał pojęcia, że ja go doskonale widzę i czekam - zwolni? nie zwolni? Prawdę mówiąc, byłem już raczej przekonany, że nie zwolni i spokojnie nastawiłem się, że go puszczę i wjadę za nim, do skrzyżowania było tyle, że nawet dwa samochody mogłem puścić i też bym się wyrobił. Może to jest sekret kultury kierowców? Że niby ja wyglądam, jakbym jechał nie patrząc, co się za mną dzieje?

Drugiego odkrycia dokonałem zjeżdżając Pejzażową. Odkryłem mianowicie, że łatwiej tam zjechać, jak jednak jest trochę mokro. Błoto zeschnięte na pył dostarcza dodatkowych atrakcji w postaci prób wchłonięcia przedniego koła.

Trzeciego odkrycia dokonałem zaraz potem - skoro jest tak sucho, to najwyższy czas podlać trawę na moim wygwizdowie.

Następnie przypomniałem sobie, że od tygodnia mam sprawdzić, jak GPS w telefonie łapie fiksa po uruchomieniu normalnego internetu w telefonie, a nie za pośrednictwem mojego wiaderka z internetem. Wykoncypowałem bowiem, na podstawie jakiegoś hamerykańskiego opisu działania AGPS, że do skorzystania z tego ułatwienia potrzebny jest internet od operatora GSM, a nie byle jaki. Stało bowiem w opisie, że to operatorzy trzymają serwery AGPS, uznałem więc, że odwołanie do nich może nie być zwykłym wejściem na stronę w internecie, tylko jakimś dedykowanym protokołem i może to wymagać współpracy ze strony sieci GSM. Złapał całkiem szybko, ale kiedyś udało mu się i w ogóle bez internetu, więc testy trzeba jeszcze parę razy powtórzyć.

Kolejnego odkrycia dokonałem, próbując chytrze skrócić sobie drogę do serwisu przez gocławskie osiedle, zamiast walić śmieszkami i asfaltem po głównych ulicach. Odkryłem mianowicie, że rowerem, tak samo jak samochodem, lepiej na ogół polecieć główną drogą, niż przez opłotki, gdzie drogi mają dziwny zwyczaj kończyć się znienacka. Cóż, do Betlejem, jak wiadomo, jechali czterej królowie, tyle że jeden pojechał na skróty...

A ostatniego odkrycia dokonałem już przed bramą chałupy. Odkryłem mianowicie, że ruszając z serwisu nie założyłem licznika. A odkryłem to, wciągając licznik z kieszeni, intensywnie się weń wpatrując i zastanawiając się, który guzik trzeba nacisnąć, żeby bramę otworzyć...

To wszystko przez ten upał. No, w każdym razie 80-90% na pewno przez upał. Czytaj: ja te wszystkie głupoty robię i bez upału, ale pięć do dziesięciu razy rzadziej...

Vmax pewnie gdzieś na Niepodległości, bo tam był wiatr w plecy, a w dół na Pejzażowej to się za bardzo nie rozpędzałem z przyczyn jak wyżej...